czwartek, 1 września 2016

Nieszczęśliwy Krok I Epilog

EPILOG



Trzysta pięćdziesiąt osiem dni później.

    Zeszliśmy ze sceny, przecierając spocone twarze białymi oraz miękkimi ręcznikami. Przeszliśmy przez cały backstage i rozstaliśmy się dopiero przy garderobach. Wszedłem do tej przeznaczonej dla mnie i zamknąłem za sobą drzwi, rzucając materiał na jeden z foteli. Chwyciłem za butelkę wody, która już na mnie czekała, a następnie opróżniłem ją kilkoma dużymi łykami. Odchyliłem głowę, by przymknąć oczy i zaraz wypuścić z siebie głęboki wdech. Uchylenie powiek zajęło mi dłuższą chwilę, a gdy już to zrobiłem, rozejrzałem się po pomieszczeniu za telefonem. Podszedłem do stolika, chwytając go i zacząłem przeglądać wszystkie strony, które od długich miesięcy miałem zapisane. Skrzywiłem się, nie zauważając nic nowego i przycisnąłem palce do kącików oczu. Kaszlnąłem, słysząc coraz więcej głosów za drzwiami. Zacząłem się szybko wycierać oraz przebierać. 
    Pośpiesznym krokiem opuściłem budynek, w którym odbył się koncert. Kierowałem się w stronę zaparkowanego samochodu, nie zwracając uwagi na tłum fanek krzyczących oraz nagrywających mnie. Naciągnąłem kaptur na głowę, podchodząc do czarnego pojazdu i rzuciłem na tyły torbę sportową. Usiadłem na miejscu pasażera i zapiąłem pas. Gdy kierowca tylko odjechał, oparłem głowę o przyciemnianą szybę i zamknąłem oczy. Byłem rozdrażniony i nie w humorze. Nie tylko dzisiaj, to trwało zdecydowanie kilka miesięcy. Koncerty nie dawały mi już żadnej przyjemności i nie bawiłem się na nich tak jak kiedyś. To co uwielbiałem, stało się dla mnie zwykłym obowiązkiem. Wyjść na scenę, zrobić swoje i z niej zejść. Z chłopakami tak nie było, oni po pierwszym miesiącu dobrze się już bawili i sprawiali, że fanki piszczały z radości. Ja nie byłem w stanie prowadzić żadnych rozmów czy nawiązywać bliższego kontaktu z fanami, podczas gdy oni dawali się dotykać bądź przyjmowali prezenty. Nie czułem takiej potrzeby ani nie miałem ochoty. Koncerty nie były takie jak dawniej. Brakowało w nim naszego światła, które zgasło wraz z całą masą lightsticków. To był okropny widok, którego nigdy się nie spodziewaliśmy i który zakorzenił się głęboko w naszych głowach. Doświadczyliśmy trzech odejść i były one niełatwym tematem, jednak odejście Baekhyuna było inne. Zupełnie inne. Fani już całkiem inaczej na to patrzyli i reagowali. Baekhyun był czwartą z dwunastu żarówek, która na oczach nas wszystkich została wykręcona. Nie wypaliła się, została po prostu wykręcona i to bez ostrzeżenia. Jego odejście sprawiło, że moje spostrzeżenie na świat całkowicie się zmieniło i było czymś co namieszało nieodwracalnie, a przynajmniej w moim życiu. Gdy zniknął, usłyszeliśmy mnóstwo, przeróżnych oskarżeń i widzieliśmy masę zapłakanych fanek błagających nas o jakiekolwiek informacje, których sami nie posiadaliśmy. Każdy koncert przynosił mi wspomnienia, od których starałem się z początku dociąć jak tylko mogłem. Udało mi się przekonać odpowiednie osoby, by usunąć "El Dorado" z listy koncertowej. Nie byłem w stanie przy tym występować. Pierwsze dźwięki sprawiały, że przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze i miałem przed oczami upadek ze sceny, który doprowadził do tego wszystkiego. Było lżej, ale nawet jeśli nie rozpamiętywałem tamtego zdarzenia, to działały na mnie inne czynniki przypominające o Baekhyunie. Na każdym koncercie atakowały mnie wspomnienia z dnia naszego pierwszego koncertu, gdy obróciłem się, by ujrzeć puste nieoświetlone krzesło.
    Naciągnąłem mocniej kaptur na głowę i wysiadłem z samochodu, kiedy dotarliśmy na miejsce. Wziąłem swoje rzeczy, podziękowałem za przywiezienie mnie i ruszyłem do budynku. Gdy znalazłem się w środku, wrzuciłem torbę do mojego pokoju, a następnie skierowałem się do łazienki, która była jeszcze pusta ze względu na brak pozostałych w dormie. Zamknąłem drzwi i usłyszałem głosy kilku z nich. Mimo zmęczenia byli strasznie pozytywnie nabuzowani. Aż zacząłem się zastanawiać kiedy ostatnio czułem się podobnie. Pokręciłem głową do siebie, ściągając dresy i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem letnią wodę, opierając czoło o chłodne płytki. Rozchyliłem wargi, wypuszczając cichy wdech oraz oparłem dłonie obok głowy. Ścisnąłem powieki tak samo jak zęby i trwałem tak przez dłuższą chwilę. Woda powoli spływała po moim ciele, a krople skapywały z moich policzków i brody. Odetchnąłem głęboko, zgarniając włosy do tyłu i odchyliłem głowę. Zamknąłem oczy, przejeżdżając dłońmi po twarzy, a następnie szyi. Po każdym występie nawiedzały mnie nieproszone myśli, a prysznic sprawiał, że było ich jeszcze więcej. Jak gąbka, którą ktoś zanurzył w wodzie. Zwykle zastanawiałem się nad teraźniejszym życiem Baekhyuna. Chciałem wiedzieć co robił, jak wyglądała sprawa z jego oczami i czy był szczęśliwy. Minął rok odkąd po prostu zabrał swoje rzeczy i bez słowa nas opuścił, chociaż ze mną było trochę inaczej. Nie odszedł bez rozmowy przeprowadzonej na szybko. Każdego ranka i każdego wieczora wracałem myślami do naszej rozmowy, która odbywała się podczas ostatnich minut przed koncertem. Nie mogłem zrozumieć dlaczego mi to wszystko powiedział, skoro i tak wiedział, że więcej się nie zobaczymy. Chcąc nie chcąc, nawiedziły mnie nieraz myśli, że może właśnie Baekhyun liczył na spotkanie, chociaż już nie w zespole. Byłem bezradny w tej sprawie, a jego chowanie się przed światem w niczym mi nie pomagało. Zmienił miejsce zamieszkania - gdy tam pojechaliśmy w pierwszy, wolny dzień od koncertów, na miejscu okazało się, że dom stał pusty. Zmienił numer telefonu, usunął kakaotalk, instagram i każdą możliwą aplikację, na której można było się z nim skontaktować. Od roku nigdzie go nie było widać, nawet nie byłem pewny czy nie opuścił Korei, choć z drugiej strony nie miałem też pewności, że nie mieszka gdzieś w pobliżu.  
    Ciężko westchnąłem, spłukując żel z ciała oraz szampon z włosów. Zaraz po tym zakręciłem wodę i chwyciłem za ręcznik. Z osuszonymi włosami, przebrany w dresy i luźną koszulkę opuściłem łazienkę, kierując się w stronę pokoju. Pozostali zajmowali się jedzeniem lub również myli się po całym dniu. Wszedłem do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi i położyłem się na łóżku, wbijając wzrok w sufit. Dookoła panowała cisza, którą co jakiś czas przerywały śmiechy z salonu. Wsunąłem dłonie pod głowę i przesunąłem wzrokiem na ścianę naprzeciwko. Przyjrzałem się jednemu z rysunków, który dostałem jakieś osiem miesięcy temu od fanki na spotkaniu. Rysunek przedstawiał mnie oraz Baekhyuna siedzących na plaży. Ja podpierałem się na łokciu z telefonem w ręce, a on śpiewał z uśmiechem na twarzy. Ilustrowałem świetnie wykonany prezent przez długie minuty, wracając myślami do tamtego dnia. Siedzieliśmy na plaży, pracując nad piosenką, którą mieliśmy dograć. "Heaven" została napisana przeze mnie, więc znałem ją na pamięć od dnia, gdy tylko skończyłem pisać tekst, a nawet pamiętałem słowa z pierwszych podejść w tworzeniu jej. Przy Baekhyunie myliłem się czasami, by wyglądało to na powód, dla którego nie dograłem wcześniej. Nie chciałem, by w powietrzu zawisło jedyne "czekałem na ciebie". Wolałem uniknąć sytuacji, kiedy być może poczułby się, że stanąłem przez niego w miejscu, więc celowo wypowiadałem błędnie słowa bądź mieszałem linijki. To było moim małym sekretem tak samo jak fanki, które z daleka nas obserwowały. Baekhyun był święcie przekonany, że mieliśmy spokój od exo-l przez cały pobyt w Incheon. Tak jednak nie było. Chodziła za nami grupka fanek, ale zachowywały się jakby ich nie było oraz utrzymywały odpowiednią odległość, więc nie reagowałem. Udawałem, że nie widzę ich tak samo jak Baekhyun.
    Leżałem w łóżku, kręcąc się tak samo jak każdej nocy przez ostatnie trzysta pięćdziesiąt osiem dni. Z jednego boku na drugi, coraz bardziej się przez to męcząc. Co chwila wzdychałem, zaciskałem poduszkę lub dociskałem stopy do materaca, a gdy dopadało mnie poczucie, że pasuje się dobić jeszcze bardziej, chwytałem za słuchawki i włączałem Heaven, przyglądając się rysunkowi skrytemu w ciemnościach pokoju. Momentami zrywałem się do siadu, biorąc głęboki wdech, ale moje płuca jakby odmawiały posłuszeństwa. Zmuszony byłem brać tylko i wyłącznie płytkie wdechy. 
    Zegarek wskazywał kilka minut po pierwszej, gdy znowu poddałem się i wstałem, opuszczając pokój.

•••
- Znowu to robisz? - Junmyeon westchnął, podchodząc do mnie bliżej.
    Spojrzałem na niego i przejechałem dłonią po twarzy, odsuwając od siebie wszystko co tylko przede mną leżało. Przekręciłem się na krześle, dostrzegając że jest jeszcze w dresach oraz luźnej koszulce, w której zwykle sypiał. Spojrzałem ciekaw na zegarek wiszący na ścianie. Czwarta trzydzieści. Westchnąłem ciężko, wstając z krzesła i podszedłem do kuchennego blatu. Wlałem do kubka kolejną dawkę kofeiny, nie zważając na osad po wcześniejszej kawie. Oparłem się dolnymi partami pleców o mebel, wcześniej odwracając się do niego przodem.
- Chcesz? - zapytałem, przyglądając się, jak pochyla się nad stołem i przegląda wszystkie magazyny oraz gazety, które udało mi się kupić w ostatnim czasie oraz, które zgromadziłem kilka godzin temu w to miejsce.
- Nie, dzięki - powiedział, siadając na wolnym krześle i opierł skroń o pięść. Patrzył na mnie jakby próbował przebić mnie swoim spojrzeniem na wylot. - To już trwa prawie rok, Chanyeol. 
    Przeniosłem zmęczony wzrok na okno, które pokrywały pojedyncze krople deszczu. Upiłem spory łyk przesłodzonej kawy i oblizałem popękane wargi.
- Wiem - zapewniłem, odstawiając naczynie i podszedłem do niego. 
    Usiadłem na krześle, na którym spędziłem całą noc i oparłem brodę o splecione palce, wbijając wzrok w ekran laptopa. Przejechałem wzrokiem po całym tekście, który widniał na jednej z koreańskich stron plotkarskich. Nie było żadnej informacji, na którą czyhałem. Wszędzie było to samo, o ile jeszcze gdziekolwiek o tym pisali. Nie mogłem znieść tego, jak wszyscy poza fanami zostawili temat w spokoju. Nawet chłopaki z zespołu. Walczyli przez może pierwsze dwa miesiące, a potem odpuścili, twierdząc że nawet jeśli dowiemy się prawdy, to nic z nią nie zrobimy. Nie mogłem się z tym pogodzić tak łatwo. Oni po prostu żyli przez ten rok tym co sami wywnioskowaliśmy przez pierwsze tygodnie odkąd Baekhyun zniknął bez słowa, a ja każdego dnia wykupowałem wszystkie możliwe magazyny i gazety. W każdej wolnej chwili przesiadywałem w internecie, wyszukując jakichkolwiek informacji. Szukałem, dowiadywałem się i jeździłem po nocach, bo tylko wtedy miałem taką możliwość. Oni nic nie robili poza upominaniem mnie, że powinienem w końcu odpuścić.
- Chanyeol. - Zacisnął dłoń na moim ramieniu i wypuścił ciężko powietrze. - Baekhyuna nie ma już z nami od roku, a ty zarywasz prawie każdą noc, doszukując się czegoś co i tak nigdy nie ujrzy światła dziennego. Czas odpu...
- Nie - przerwałem mu, strącając ruchem ramienia jego rękę. Zamknąłem laptopa i zacząłem grzebać w papierach za nim leżących. Chwyciłem za najgrubsze co do tej pory kupiłem. Zilustrowałem okładkę, odnajdując datę i przycisnąłem pod nią palec, pokazując mu. - To pierwsze co wyszło po tym jak wytwórnia ogłosiła jego odejście - powiedziałem, zaczynając odszukiwać właściwych stron. Wcisnąłem mu to po chwili do rąk i wbiłem w niego wzrok, gdy zaczął przeglądać. Zresztą nie robił tego pierwszy raz, zbyt często przychodził do mnie nad ranem, by tego wcześniej nie widzieć. - Baekhyun wygrał sprawę w sądzie, nie przychodząc nawet na rozprawę. - Zmarszczyłem lekko brwi, mówiąc o tym również po raz kolejny. - Czy tak było, kiedy poprzednia trójka od nas odeszła?
- Nie - westchnął, nie unosząc na mnie wzroku.
- No właśnie. Nawet fani wiedzą, że z naszą wytwórnią nie da się wygrać od tak sobie. - Postukałem palcami o blat i zacisnąłem lekko zęby. 
- To inna sytuacja, Chanyeol - powiedział, spoglądając na mnie.
    Prychnąłem cicho.
- Tak, w tym przypadku Baekhyun nie chciał odejść z własnej woli. - Pokręciłem głową. - Zmusili go do odejścia, stawiając jakieś dziwne warunki. On odchodzi z zespołu tak, by wyglądało, że sam tego chciał, a oni dają mu wygrać sprawę. Wtedy to Baekhyun wychodzi na tego złego, który porzucił zespół i fanów, a nie wytwórnia, która pozbyła się niewidomego artysty. 
    Junmyeon westchnął ciężko, odkładając magazyn na bok i pokręcił głową.
- Po co w tym grzebiesz, Chanyeol? - zapytał, wstając. 
- Bo w porównaniu do was, ja nie mogę spać - przyznałem, opierając łokieć o stół, a czoło o dłoń. Przymknąłem oczy. - Sami tyle wykopaliście na wierzch, a śpicie jak niemowlęta. Jongdae, który podtrzymuje, że to wytwórnia układała pytania do wywiadu z Baekhyunem, żeby mu uświadomić jakim jest ciężarem, przekręca się właśnie na drugi bok. Minseok ślini się, przyciskając twarz do poduszki, podczas gdy sam powiedział, że teledyski miały być zmienione pod Baekhyuna, tylko manager zabronił reżyserowi cokolwiek zmieniać. Sami twierdzicie, że wszystko co w jakikolwiek sposób miało dokopać Baekhyunowi było zorganizowane przez managera, więc jakim cudem możecie spać i dobrze bawić się na koncertach?
- Nawet, gdyby sam manager tu teraz przyszedł i przyznał, że mamy rację z tym, że to oni się pozbyli Baekhyuna, to i tak niczego nie zmieni, Chanyeol - powiedział, a ja skrzywiłem się. - Jeśli nie przystopujesz, to zaraz stracimy i ciebie.   
    Uchyliłem powieki i wbiłem wzrok w zamkniętego laptopa, słuchając jak Junmyeon opuszcza pomieszczenie. Miał rację i zdawałem sobie z tego sprawę, tyle że w pewnym momencie doszukiwanie się prawdy poszło na bok, a ja po prostu starałem się odnaleźć Baekhyuna. Łapałem się każdej informacji, nawet tych niepewnych. Kiedy widziałem, że strony, którymi zarządzali fani dodawały zdjęcie kogoś kto mógł wyglądać jak Baekhyun, jechałem tam w nocy i pytałem. Noc była jedyną porą, kiedy mogłem jeździć ze względu na czas jak i niskie prawdopodobieństwo spotkania fanek. W ciągu tych trzystu pięćdziesięciu ośmiu dni żadna informacja nie pomogła mi z odnalezieniem go. Nie przeczyłem, że na zdjęciach to nie było on, bo miał nawet okulary przeciwsłoneczne bądź był pozasłaniany, ale nikt nigdy nie dał mi odpowiedzi jaką chciałbym usłyszeć, gdy o niego pytałem w danym miejscu. Czasami na występach chwytałem się na tym, że rozglądałem się po publiczności, próbując dostrzec znajomą twarz. Nie liczyłem na to, że zobaczę Baekhyuna wśród fanek, ale liczyłem na kogoś mu bliskiego. Matka, brat, przyjaciele. Ktokolwiek, kto na pewno wiedział gdzie on jest. Kontaktowałem się nawet z byłymi członkami zespołu, licząc na to, że on również to zrobił, jednak tak się nie stało. Przynajmniej tak twierdzili, a ja nie miałem powodu, by im nie wierzyć.
    Podczas gdy wszyscy z zespołu ruszyli do przodu, ja jako jedyny nie byłem w stanie tego zrobić. Nie mogłem tak po prostu zignorować braku światła, które cały czas wszystko dookoła mi oświetlało. Nie potrafiłem, nie po tym co mi powiedział. Być może byłoby inaczej, gdyby do tamtej rozmowy nigdy nie doszło. Być może byłoby też inaczej, gdyby nam nie przerwano i gdybym złożył na jego ustach delikatny pocałunek. Każda drobnostka mogła zmienić wszystko. Jedyne czego byłem pewny to tego, że jego odejście było zaplanowane z nim od dłuższego czasu i że na pewno sam z siebie z tym nie wyszedł. Podejrzewałem również, że mowa o wyrzuceniu go z zespołu była już od dnia, gdy operacja nie przyniosła zamierzanych efektów. Nie rozwodziłem się już nad tym, bo i tak byłem bezsilny. Jedyne czego chciałem, to doprowadzić do naszego spotkania, dlatego szukałem nawet jeśli szanse na znalezienie go były nikłe. Musiałem coś zrobić, bo z czasem brak Baekhyuna sprawił, że zaczynało brakować i mnie, a tak nie mogło być.

3 komentarze:

  1. To koniec?!?! Hlip a ja sie wyczytałam że nawet nie zauważyłam, fajne opowiadanie, ale miałam nadzieję na happy end:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    ach liczyłam tutaj jednak na happy end... Chaynoyl domyślił się, że to wytwórnia stoi za tym odejściem... może się kiedyś jeszcze spotkają... liczę na to...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    cudnie, buu liczyłam tutaj na happy end... Chaynoyl już się domyślił, że to wytwórnia stoi za odejściem Baykuna... a może jeszcze się spotkają kiedyś... bardzo liczę na to...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń