piątek, 2 września 2016

Don't miss your chance I 9

    Wracamy tym samym lasem i tą samą ścieżką co wczoraj. Zauważam, że Chanyeol miał rację, mówiąc że tutejsze zwierzęta nie uciekają nawet, gdy przechodzimy obok. To raczej rzadko spotykane, więc w moich oczach to miejsce staje się jeszcze bardziej niesamowite. Naprawdę chciałbym zostać dłużej, ale zdaję sobie sprawę z tego, że obydwoje jesteśmy dorosłymi mężczyznami i każdy z nas ma swoje obowiązki. Nie narzekam więc i nie rozmyślam o tym, że do trzydziestu minut opuścimy to miejsce. Nie wiem czy Chanyeol wcześniej miał już to zaplanowane, czy dopiero wpadł na to teraz, widząc moje niezadowolenie, ale nie czekamy na autobus ani nie idziemy drogą prowadzącą do miejsca gdzie stoi jego srebra Honda. Skręcamy w prawo, ale ja o nic nie pytam. Idę obok niego, nasze ramiona się ze sobą stykają, a ja patrzę w bok na rozlewającą się wodę, której końca nie widać. Powiewa delikatny oraz chłody wiatr. Mam wrażenie, że chmury ciemnieją z każdą chwilą. Jestem pewny, że będzie padać, to kwestia minut. Odwracam głowę i spoglądam na wyższego ode mnie chłopaka, który patrzy przed siebie i zdaje się, że jest zamyślony.
- Tym razem ja zapytam - mówię, a na moją twarz wkrada się delikatny uśmiech, gdy dostrzegam jak kąciki jego ust drgają. - O czym tak myślisz? 
    Białowłosy bierze głęboki wdech i wypuszcza powoli powietrze, by następnie oblizać wargi.
- O niczym szczególnym - przyznaje dopiero po chwili. - Pogoda się zepsuła, a świątynia, chcąc nie chcąc, wygląda lepiej jak jest słonecznie.
    Mrugam kilka razy i kiwam głową.
- Czy chcesz mi właśnie powiedzieć, że idziemy zobaczyć główną atrakcje tego miejsca? - pytam, specjalnie wyolbrzymiając moje zaskoczenie.
    Chanyeol spogląda na mnie rozbawiony jak mało kiedy, a następnie prycha, żeby się nie zaśmiać i prawdopodobnie nie odpowiedzieć mi czegoś złośliwego.
- To tak przy okazji - zapewnia, pocierając wskazującym palcem nos i kiwa głową przed siebie. - My tylko idziemy na autobus.
    Moje kąciki ust mocno drgają, ale nie odpowiadam nic więcej. Pochylam głowę, spoglądając na czubki przybrudzonych butów. Podoba mi się, to jak lekko czujemy się w swoim towarzystwie. To naprawdę rzadko spotykane. 
    Po kilku minutach znajdujemy się na miejscu i jestem lekko zaskoczony, tym ile ludzi tu jest mimo nie najlepszej pogody. Patrzę dookoła ciekawy, jako że wcześniej tu nie byłem, ale Chanyeol lekko mnie szturcha w ramię, przypominając że przyszliśmy na autobus, a nie podziwiać. Oczywiście żartuje sobie, chociaż przez dłuższą chwilę udaje mu się utrzymać powagę w głosie. Idziemy powoli w stronę bordowego busa po drodze zahaczając o małe sklepiki z pamiątkami. Nic nie kupujemy, ale świetnie się bawimy, dotykając wszystkiego co tylko wpadnie nam w ręce. Naprawdę mam wrażenie jakbym zamieniał się przy nim w innego człowieka, jakby mnie nic nie ograniczało.
    Podróż trwa niecałe dwadzieścia minut, ale tym razem udaje nam się usiąść. Nie ma tłumów jak poprzednio, więc jest nawet czym oddychać. Tak jak podejrzewałem, z nieba zaczynają kapać krople, więc wysiadamy, wybiegając z pojazdu i po raz kolejny pędzimy w deszczu do srebrnej Hondy. Chanyeol w drodze wyciąga pośpiesznie kluczyki z kieszeni i otwiera przyciskiem drzwi. Wsiadamy lekko mokrzy, ale nieprzemoknięci. Oddychamy głęboko, a następnie przekręcamy głowy do siebie. Przyglądamy się chwilę sobie, a następnie uśmiechamy się, prychając z rozbawienia. Białowłosy odjeżdża, pytając mnie czy jest taka dyscyplina jak bieg w deszczu, bo jeśli tak, to jeszcze kilka wspólnych wycieczek i skończymy ze złotym medalem w zębach.
    Kiedy na zewnątrz jest szaro, chłodno i z każdą chwilą pada coraz bardziej, my siedzimy w samochodzie wypełnionym ciepłem oraz dobrą muzyką. Gdy trafia się jakaś piosenka z naprawdę banalnym tekstem, zaczynamy się drzeć, lekko bujając się przy tym na boki. Nie przykładamy się do poprawnej wymowy, po prostu staramy się dobrze bawić w drodze do domu. Dopiero po naprawdę długich kilometrach cała energia opada i łapie nas nastrój adekwatny do pogody. Jedziemy w ciszy, Chanyeol skupia się na drodze, a ja obserwuję jak wszystko moknie z każdą chwilą coraz bardziej. Zaraz mrugam, przypominając sobie o naszych wyłączonych telefonach leżących gdzieś na tyłach samochodu. Przekręcam się i szukam wzrokiem białej obudowy. Dostrzegam ją po chwili, a kiedy Chanyeol zatrzymuje się na światłach, korzystam i próbuję sięgnąć. Najpierw do ręki wpada mi jego komórka, którą podsuwam sobie moją. Siadam poprawnie, gdy samochód rusza z opóźnieniem. Wsuwam mu do kieszeni bluzy jego własność, a swoją chwilę później włączam.
    Oddycham głęboko, gdy mój telefon nie przestaje się odzywać przez masę powiadomień. Wyciszam sprawnie dźwięki urządzenia i czekam aż wszystko się załaduje. Pierwsze co robię to sprawdzam nieodebrane połączenia. Dwa od Taehyunga, jedno od Luei, trzy od Yixinga i zdecydowanie za dużo od Luhana. Przesuwam palcem po ekranie, zamykając okienko, a następnie wchodzę w wiadomości. Mój przyjaciel wydaje się być zaniepokojony, wytykając mi to, że sobie gdzieś pojechałem i, że miałem odezwać się wieczorem, kiedy wrócę do domu, w którym mnie nie zastał, gdy dobijał się prawie dwadzieścia minut. Piszę mu na szybko, że już wracam, ale żeby nie dzwonił. Następnie odczytuję tą od mojego byłego chłopaka, dostrzegając że wysłał ją po drugiej w nocy. Prosi o spotkanie. Chwilę patrzę w ekran, a następnie chowam telefon do kieszeni spodni i wbijam wzrok w szarość przed nami.
- Byłeś kiedyś w związku? - pytam nagle, ale po chwili wahania oraz walce z samym sobą.
    Chanyeol spogląda na mnie kątem oka przez krótką chwilę, a następnie mruczy potwierdzająco. Przenoszę wzrok na kierownicę, po której powoli przesuwa dużymi dłońmi i na nich właśnie się skupiam.
- Byłem, ale to nigdy nie było nic tak długiego czy poważnego jak w twoim przypadku - przyznaje, chwilę się nad tym zastanawiając. - W takiej relacji byłem najdłużej może przez pięć miesięcy, a w tak krótkim czasie człowiek czasami nie zdąży ujrzeć prawdziwej twarzy osoby z którą jest.
- Jakieś złe wspomnienia? - pytam, przyglądając się jak kręci przecząco głową.
- Nie, rozstaliśmy się w zgodzie - mówi, puszczając jedną ręką kierownicę i zaczyna masować się po karku. To chyba jego nawyk. - Po prostu każdy z nas szedł swoją ścieżką, a to, że nie prowadziły one w jedno miejsce to cóż, zdarza się.
    Kiwam głową, zgadzając się z jego słowami. 

~~~
     Srebrna Honda zatrzymuje się pod moim blokiem, a ja odpinam pas i przekręcam się w stronę kierowcy. Chanyeol spogląda na swój telefon, który dopiero teraz włącza, a następnie przenosi na mnie wzrok. Na jego twarzy rozciąga się leniwy uśmiech przez co moje kąciki ust również idą ku górze. 
- Było... - ucinam, by zastanowić się nad właściwym określeniem - inaczej.
     Po samochodzie roznosi się krótki śmiech, a białowłosy kiwa energicznie głową. Odkłada telefon, chociaż jeszcze chwilę temu wyglądał jakby zależało mu na włączeniu się do świata.
- Cieszę się - przyznaje, przekręcając się lekko w moją stronę. Dostrzegam jak dokładnie lustruje każdy skrawek mojej twarzy, ale ani trochę mi to nie przeszkadza. - W następny weekend pracujesz, hm?
    Kiwam niechętnie głową, a następnie przekręcam ją w stronę bloku. Unoszę wzrok w stronę moich okien i głęboko oddycham.
- Niestety - odpowiadam i czuję dziwny ścisk w brzuchu. 
    Uwielbiam moją pracę i od zawsze chodzę do niej chętnie. Naprawdę lubię robić to co robię i nigdy nie pomyślałbym, że moje chęci w jakiś sposób zostaną przygaszone. Nie potrafię z entuzjazmem pomyśleć o spędzeniu ponad dziesięciu godzin w hotelu, mając świadomość, że mógłbym je spędzić, pijąc kolorowe drinki lub obserwując Chanyeola za kierownicą. 
    Kręcę lekko głową i otwieram drzwi, by zaraz znaleźć się na zewnątrz. Pochylam się, kładąc jedną z dłoni na dachu pojazdu. 
- Dziękuję za ten weekend - mówię szczerze. 
- Dla mnie też to była sama przyjemność - zapewnia, przekręcając kluczyk w stacyjce. - Będziesz w piątek u Lueiego?
    Wzdycham, drapiąc się po czole i zastanawiam się nad moim grafikiem.
- Nie jestem pewny - przyznaję, przeskakując z nogi na nogę. - Pewnie wpadnę chociaż na chwilę.
    Chanyeol kiwa głową. 
- W takim razie może zobaczymy się na chwilę - mówi z uśmiechem i poprawia swój pas bezpieczeństwa. - Do piątku. 
    Odsuwam się od samochodu, trzaskając wcześniej drzwiami i unoszę rękę w geście pożegnania, gdy ten odjeżdża.
- Do piątku.

1 komentarz:

  1. Hej,
    cudowny rozdział, fantastycznie się czują w swoim towarzystwie, ten deszcz tak musi tak psuć dzień... Baykung aż nie chce opuszczać tego miejsca...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń