sobota, 19 sierpnia 2017

It killed my whiteness




Paring: ChanBaek
Gatunek: AU, Dramat, Romans;nc-17
Długość: Rozdziałowiec
"Długo myślałem nad tytułem, który idealnie będzie pasował i który sprawi, że spojrzycie na to dokładnie tak samo jak pozostali w tej historii, gdy tylko napomnę, że wdałem się w romans z moim nauczycielem literatury."

~

Przeprosiny:
Dla moich rodziców,
jeśli zdarzy się tak, że postanowiliście to przeczytać.
Na pewno poczujecie się zranieni i jeszcze bardziej mną zawiedzeni,
ale naprawdę musiałem o tym wszystkim opowiedzieć.
Momentami brzmię, jakbym miał Was za najgorszych, ale wcale tak nie jest, nawet jeśli Wy mnie za takiego macie przez to wszystko, co wydarzyło się do dnia dzisiejszego.
Dla mojego przyjaciela,
za to, że nigdy nie zapytałem, czy życzysz sobie być przedstawionym w tej historii,
za to, że nie powiedziałem Ci tak wielu rzeczy, choć znamy się od pierwszej klasy podstawówki
i za wszelkie problemy jakie możesz mieć z mojego powodu,
gdy przeczytają to inni - w tym być może Twoi rodzice bądź bliskie Ci osoby, bo naprawdę wspomniałem (za) dużo
o Tobie, Hiyori i po prostu codzienności każdego z nas.
Dla każdego kto to przeczyta
i w jakiś sposób poczuje się dotknięty moimi słowami.
Chanyeol, Ciebie nie przepraszam, bo choć Tobie zaszkodziłem chyba najbardziej,
to po prostu inni muszą wiedzieć już od tego momentu do samego końca,
że nie mam zamiaru przepraszać za miłość.
~

niedziela, 8 stycznia 2017

Don't miss your chance I 11

    Budzą mnie promienie słoneczne, a rozbudza oddech przy karku. Przejeżdżam dłonią po twarzy, cicho ziewając i próbuję się przekręcić, jednak spoczywająca na mnie ręka uniemożliwia mi tą czynność. Obracam lekko głowę, by kątem oka spojrzeć na śpiącego Chanyeola. Chanyeol ma spokojny wyraz twarzy, a kąciki jego warg delikatnie drgają. Przekręcam się ostrożnie na plecy, nie tracąc go nawet na moment ze wzroku. Wygląda jakby miał przyjemny oraz lekki sen. Wygląda błogo. Mija chwila, gdy postanawiam zsunąć z siebie jedną z jego kończyn, a gdy udaję mi się to zrobić, powoli siadam. Spoglądam na siebie, na moje wczorajsze ubrania, w których widocznie zasnąłem, a potem już przenoszę wzrok na wszystko dookoła nas. Na pierwszy ogień idzie laptop z otwartą klapą, lecz z wygaszonym ekranem. Umiejscowiony jest na czarnym, obrotowym fotelu, na którym wczoraj Chanyeol położył go, by wygodniej oglądało się nam film. Koło jednego z kółek leży pusty karton po pizzy, a na nim dwie szklanki, których dno zakryte jest przez ciemną ciecz. Na biurku znajduje się opróżniona butelka po pepsi i wódce, a poza nimi kilka mniejszych z etykietką charakterystyczną dla kolorowych drinków. Kiwam głową, zsuwając nogi z łóżka i krzywię się, gdy moja stopa ląduje w resztkach maślanego popcornu. Ustaję na nogach, strzepując ziarenka i sięgam po bluzę leżącą pod biurkiem, by zaraz po tym skierować się po cichu do wyjścia z pokoju. 
    Nie jest pewny jak to wszystko się potoczyło, ale jestem święcie przekonany, że wchodząc do tego mieszkania, nie robiłem nic innego, jak całowanie się z Chanyeolem, obijając się o wszystkie możliwie ściany w jego mieszkaniu. Jednak koniec końców wychodziłoby na to, że obydwoje zasnęliśmy w ubraniach, w dodatku przy drinkach, filmie i pustym opakowaniu po pizzy. Jak wszystko się potoczyło między desperackim wzięciem oddechu, a położeniem się na łóżku z miską popcornu - nie mam pojęcia. 
- Sądziłem, że ludzie wymykają się z rana, tylko kiedy w ich mniemaniu seks był beznadziejny i wolą uniknąć porannej konfrontacji. - Słyszę za plecami, więc zatrzymuję się, trzymając już dłoń na klamce i patrzę na niego przez ramię, będąc rozbawionym. Chanyeol ziewa, przeciągając się, po czym posyła mi zaspany uśmiech. - Zrobię śniadanie.
    Odwracam się do niego przodem i oddycham głęboko.
- Mam dzisiaj pracę, Chanyeol - mówię, odwzajemniając uśmiech. - Za pół godziny muszę być u siebie, żeby się przyszykować i przywrócić wygląd porządnego obywatela Korei. 
     Białowłosy kiwa głową, wstając, a ja wybucham śmiechem, gdy jego stopa idzie w te same ślady, co moja chwilę temu. Posyła mi spojrzenie spod sporego kosmyku nieułożonych włosów, które zdążyły mu opaść na twarz, po czym również zaczyna się śmiać. 
- Ty ją tu położyłeś.
- Pijanemu możesz wmawiać, ja już jestem trzeźwy i dobrze pamiętam jak... - urywam, nie mogąc sobie nic przypomnieć.
- Sklerotyk pozazdrościłby takiej pamięci - prycha rozbawiony, po czym wychodzi z pokoju, a ja kieruję się za nim.
    W drodze do kuchni główkuję się nad sprawą z miską, jednak wszystko jest jak przez mgłę. Wydaje mi się, że gdy już czułem, że zgarniają mnie objęcia Morfeusza, podałem mu ją, a on odłożył na podłogę, twierdząc że rano się tym zajmie, ale z drugiej strony cała ta sytuacja kończy się na urwanym głosie Chanyeola "posprząt-" roznoszącym się po mojej głowie. Urwał mi się film i może nie jestem pewny tego, jak naczynie znalazło się na ziemi, ale bez wahania mogę przyznać przed samym sobą, że mimo popijawy, dawno tak dobrze nie spałem. Było mi ciepło, miękko i przyjemnie. Czy spaliśmy, wtulając się w siebie wzajemnie? Nie wiem, bardzo prawdopodobne, ale na pewno nie odczuwam ku temu żadnych wyrzutów sumienia, bo wsiadając do samochodu, miałem całkiem inne zamiary. 
    Siedząc przy stoliku, unoszę wzrok na panoszącego się po kuchni Chanyeola i uśmiecham się pod nosem. Nie mam pojęcia dlaczego, ale cieszy mnie to, że między nami nie doszło do żadnego innego kontaktu fizycznego niż pocałunek czy prawdopodobne przytulanie się w trakcie snu. Nie czuję żadnej dziwnej presji, by przyśpieszyć to, co być może prędzej czy później nadejdzie i jestem przekonany, że Chanyeol ma podobne podejście do naszej relacji, bo gdybyśmy tylko chcieli, moglibyśmy spędzać teraz czas inaczej, ale po co, skoro tak jest w porządku?
    Białowłosy proponuje mi wzięcie prysznica w trakcie tego, gdy on przygotowuje śniadanie, więc korzystam, by zdobyć na czasie, gdy dotrę do swojego mieszkania. Łazienka mężczyzny nie jest wcale zbyt duża i jest typowo koreańska, więc po rozebraniu się sprawdzam najpierw czy wszystkie gniazdka są zabezpieczone, nim odkręcę wodę. Ciepłe kropelki przylegają do mojego ciała, a następnie po nim spływają. Przymykam oczy, odchylając głowę i pozwalam sobie na poddanie się tej przyjemności. Jestem w tym miejscu po raz pierwszy i po raz pierwszy biorę tu prysznic, a mimo to, czuję się jakbym bywał już tu wcześniej. Po prostu czuję się swobodnie i Chanyeol robi wszystko, by tak zostało. Być może właśnie dlatego postanowiliśmy sobie niczego nie komplikować bardziej, niż jest taka konieczność. 
    Biorę głęboki wdech i przecieram twarz, a następnie rozglądam się za jakimś żelem i szamponem. Prycham rozbawiony na myśl, że ledwie się pocałowaliśmy, a już używam jego kosmetyków w jego łazience. Kręcę głową i zaczynam się szybko myć, gdy słyszę głos Chanyeola sygnalizujący, że śniadanie jest już gotowe. 
~~~
    Siedząc przy stole, zajadam się jajecznicą na zmianę, przegryzając ją grzankami. Przede mną leży koszyczek z różnym rodzajem pieczywa i nie mam pojęcia czy Chanyeol aż tak uwielbia różnorodność tego co je, czy tak często kogoś zaprasza, że woli mieć zapasy, ale nie przejmuję się tym długo, bo białowłosy zaraz skupia na sobie moją uwagę. Podczas pogawędki dochodzimy wspólnie do wniosku, że wszystko jest jak przez gęstą, jesienną mgłę i postanawiamy nie wytężać bezsensownie wzroku. Obydwoje wiemy co wydarzyło się po przekroczeniu progu, jednak ten temat również sobie darujemy. Nie jest to krępujące, bo przy nim to słowo nie istnieje, ale żaden z nas nie czuje się też z tym źle, być może nawet wręcz przeciwnie, więc nie ma co tego rozgrzebywać.
    Chanyeol zerka na zegarek, biorąc łyk herbaty, po czym spogląda na mnie. Skanuje mnie wzrokiem i ewidentnie chce coś powiedzieć, ale chyba nie jest pewny jakich słów użyć. Bierze głęboki wdech i zaczyna mówić, podczas gdy ja sięgam po grzankę. 
- Kto to posprząta? - pyta, a ja powoli mrugam. - Ty zaraz wychodzisz do pracy i wszystko zostanie na mojej głowie. To bardzo nie w porządku. - Kiwa głową, a ja w pewnym momencie gubię się czy to żarty, czy mówi na poważnie. Na ziemię sprowadzają mnie jego drgające kąciki ust, ale to wcale nie tak, że mam już w nawyku spoglądanie na jego wargi, gdy coś mówi bądź tak po prostu. - Myślę, że za takie coś powinieneś mi to jakoś wynagrodzić.
- Jak? - pytam, biorąc kolejny gryz, a on prycha rozbawiony, gdy zaczynam przeżuwać, obserwując go wyczekująco. Chłopak poprawia się na krześle i z jakiegoś powodu robię to samo.
- Powiedz mi gdzie pracujesz. 
- Nie - mówię od razu, przecierając usta i biorę łyk herbaty. Unoszę na niego wzrok i kręcę głową, gdy dostrzegam jak mi się przygląda. Nie ma takiej możliwości, bo nawet Luhanowi czy Taehyungowi nie pozwalam na przychodzenie do hotelu w trakcie pracy.
    Białowłosy zabiera mój pusty talerz i kładzie na swoim, by zaraz odsunąć wszystko na bok. Opiera się o krzesło, lekko się odchylając i oddycha głęboko, gdy zauważa, że wbijanie we mnie wzroku nic mu nie da. Drapie się po brodzie, po czym krzyżuje ręce i zerka w stronę okna.
- Dlaczego nie?
- Bo mój szef robi nieprzyzwoity wyraz twarzy, kiedy widzi jak znajomi pracowników przychodzą do hotelu w trakcie pracy - mówię i dopijam herbatę. Odsuwam kubek w stronę talerzy i dziękuję za śniadanie. Parskam, dostrzegając jego wciąż niezadowoloną minę. - Słuchaj, Kyungsoo jest naprawdę świetnym szefem, ale prędzej zignorowałby palenie papierosa i obsługiwanie klienta, niż obsługiwanie klienta i poboczną rozmową z osobą, która przyszła jedynie pobrudzić hotelowy dywan bez wynajmowania pokoju.   
- Skąd pomysł, że mam zamiar cię odwiedzać? - pyta, a ja już mam się odezwać jak z przygotowaną odpowiedzią, ale zamiast tego powoli mrugam. Czuję się zdezorientowany jego pytaniem, bo nie mogę wymyślić żadnego sensownego powodu, który nie byłby tym, o który go posądzam. - Ja wiem, że w twoim mniemaniu jestem osobą, która skoro nie ma co robić o piątej nad ranem, to nie ma nic do roboty przez cały dzień, ale ja też pracuję - śmieje się, a ja zaczynam drapać się po karku. - Pytam, bo zamiast przyjeżdżać na przystanek i zajmować miejsce autobusom mógłbym przyjechać pod sam hotel, a ciężko mi się domyślić, w którym z tych czterech w pobliżu możesz pracować.
    Wzdycham ciężko, walcząc samemu ze sobą i uważnie obserwuję wyraz jego twarzy. Brzmi to całkiem przekonująco i dość realnie, bo Chanyeol faktycznie ma pracę, która raczej zajmuje cały jego dzień. Poza tym, nie wygląda na kogoś mało inteligentnego, więc znając sytuacje względem mojego szefa a kolegów w trakcie pracy, jestem w stanie mu zaufać, że nie przyjdzie narobić mi problemów. Marszcząc nos, dyktuję mu nazwę hotelu, a on z zadowolonym uśmiechem zapisuje sobie w notatkach telefonu.
    Telefon.
    Zaczynam rozglądać się i klepać po kieszeniach, w międzyczasie, spoglądając na zegarek. Powinienem już wychodzić, jednak nie wyczuwam w swoich ubraniach komórki, która jest mi potrzebna bardziej, niż mniej. Przeklinam cicho pod nosem i wstaję, zaczynając przeszukiwać salon, przedpokój i na końcu sypialnię. Patrzę na łóżku, pod, na ziemi i we wszystkich najgłupszych zakamarkach, o których normalnie bym nie pomyślał, gdyby nie fakt, że byłem pijany i wszystko wydaje się być możliwe w takiej sytuacji. Chanyeol pomaga mi i zagląda nawet do szafy z butami, przeglądając każdy but z osobna, ale nigdzie go nie ma. Wzdycham zrezygnowany, patrząc jak ten wybiera dyktowany przeze mnie numer, a gdy tylko naciska zieloną słuchawkę zaczynam się uważnie wsłuchiwać, ale niestety jedyne co słyszę to pędzące samochody za oknem, sygnał dobiegający z jego telefonu i nasze oddechy. 
- Może zostawiłeś na imprezie - mówi, odkładając urządzenie na półkę, a ja wzdycham zrezygnowany, zaczynając, masować się po karku. Komórka jest mi potrzebna w samej pracy, więc czuję się bez niej dość nagi, a wewnętrznie robi mi się głupio na myśl, że będę musiał zgłosić Kyungsoo, że zgubiłem telefon na imprezie kumpla i że zostaje mi czekać, aż da mi w jakiś sposób znać, że ją znalazł. - Luie wie jaki masz telefon, więc na pewno od razu pozna i ci go przywiezie. 
    Kiwam lekko głową, cały czas zastanawiając się nad tym, jakim cudem mogłem ją tam zostawić, skoro nawet nie rozgościłem się na dłużej z powodu Yixinga. Mimo to, jest mi lepiej z myślą, że jest ona w domu mojego kumpla, niż że zgubiłem ją gdzieś między wyjściem z samochodu, a wejściem do klatki.
- Muszę już iść - mówię w końcu i przenoszę na niego wzrok. - Muszę się jeszcze przebrać i dojechać do pracy.
- Zawiozę cię do mieszkania, a potem do pracy - zapewnia, wsuwając bluzę przez głowę. - Jak będziesz się przebierał to przeszukam samochód czy gdzieś ci nie wypadł jak jechaliśmy do mnie. 
    Uśmiecham się pod nosem i kiwam głową. Chanyeol jest jednak bardziej, niż w porządku.
    Będę musiał wnieść poprawki przy następnej rozmowie z Taehyungiem. 
~~~
    Kiedy białowłosy podwozi mnie pod blok od razu wysiadam, by prędko skierować się do klatki, a następnie własnego mieszkania. Staram się poświęcić jak najmniej czasu w łazience, jako że jestem już po prysznicu, więc na szybko tylko przemywam jeszcze raz twarz, nakładając na nią krem i układam starannie włosy. Ściągam koszulkę, aby wejść prosto do sypialni z zamiarem ubrania się w ubranie robocze. Kiedy unoszę głowę znad umywalki, wbijam wzrok we własne odbicie na poziomie szyi. Sięgam powoli ręką ku górze, a następnie przecieram kciukiem czerwony, nierównomierny ślad. Nie mam pojęcia dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem, ale opieram się rękami o blat i uśmiecham się rozbawiony. Chanyeola musiało jednak bardziej ponieść na wejściu do mieszkania, niż zwykłe pocałunki. Być może ta malinka właśnie wszystko zastopowała, przez co lubię ją jeszcze bardziej i postanawiam jej nie zakrywać żadnym podkładem czy pudrem. Opuszczam pomieszczenie i chociaż obiecaliśmy sobie podczas śniadania, że nie będziemy bezsensu wytężać wzroku we mgle, w której stoją nasze wczorajsze wspomnienia, to mimowolnie próbuję się przez nią przedrzeć. To nie tak, że nie mogę się powstrzymać i za wszelką cenę chcę sobie przypomnieć co się wydarzyło, by uspokoić swoje sumienie, po prostu chcę sobie przypomnieć smak warg Chanyeola, dotyk jego palców na mojej skórze i dreszcze przebiegające po kręgosłupie, gdy udało mu się zostawić jeden jedyny krwisty ślad.
    Kręcę głową, karcąc się i wchodzę do sypialni, w której zakładam białą koszulę i zaczynam zapinać po kolei guziki. Stoję, patrząc w lustro, a moje myśli krążą wokół tego co ma się wydarzyć w najbliższej przyszłości. Chanyeol nie zdradza mi swoich planów czy zamiarów, a ja żadnych wobec niego nie mam i po raz pierwszy czuję, że idę z biegiem czasu, nie usiłując się go wyprzedzić czy przede wszystkich dogonić przez stanie w miejscu, jak być może było względem mnie i Yixinga. Zakładam pośpiesznie spodnie i zerkam przez okno na samochód oraz kierowcę, który opiera się o maskę i odchyla głowę, spoglądając w stronę mojego okna. Uśmiecham się pod nosem, czując przyjemne uczucie, które stara się coraz głośniej krzyczeć, że naprawdę go lubię. 
    Zabieram szybko klucze, portfel oraz moją kartę z przypiętą smyczką, bez której nic nie zrobiłbym w hotelu i patrzę dookoła czy aby na wszystko mam. Uderza we mnie nieprzyjemne uczucie braku telefonu. Wzdycham cicho, wychodząc i zbiegam po schodach na dół. Gdy opuszczam klatkę, Chanyeol odsuwa się od samochodu i otwiera drzwi od strony pasażera. Podchodzę do niego bliżej.
- Nie znalazłeś, hm? - pytam, kładąc dłoń na drzwiach pojazdu. Białowłosy jedynie kręci głową i zapewnia mnie, że na pewno się znajdzie. 
    Wsiadam do środka tak samo jak Chanyeol chwilę po mnie. Odjeżdża, gdy zapinam pas.
- Dzwoniłem do Luie i powiedziałem mu żeby miał na uwadze rozejrzenie się za twoim telefonem, jak będzie sprzątał - mówi, a ja przekręcam głowę w jego stronę. - W prawdzie jeszcze nie wytrzeźwiał i nie jestem w stanie obiecać ci, że dzisiaj zacznie sprzątać, ale... - przeciąga, kiwając głową - jutro przed pracą mogę tam podjechać i się rozejrzeć.
- Nie musisz - zapewniam rozbawiony i spoglądam na przednią szybę. Mimo zguby, nie mogę przestać się uśmiechać, co jest sprawką kierowcy. - Znajdzie się to się znajdzie, a jak nie dostanę go do końca tygodnia, to zablokuje numer i skombinuję coś nowego.
    Na pozostałą część drogi porzucamy temat mojego telefonu, wczorajszej imprezy czy nawet poranka. Chanyeol opowiada mi o tym gdzie chciałby się wybrać w najbliższym czasie i przyznaje, że chciałby, abym wybrał się razem z nim, jednak na chwilę obecną jest to niemożliwe ze względu na moją pracę, kiedy staram się mniej lub bardziej, o awans. Białowłosy nie jest zły czy zwiedziony, gdy mu o tym mówię, ale też nie cieszy się jak małe dziecko. Nieprzyjemna cisza jest bardziej niż pewna, ale ona wcale nie nadchodzi. Chanyeol nie milknie nawet na moment, a zaczyna temat za tematem. Raz się śmieje, raz wydaje się być oburzony, a zaraz znowu żartuje. Przyglądam mu się z uśmiechem pod nosem. Czuję się w jego obecności błogo.
    Wysiadam z samochodu pod hotelem, w którym pracuję, bo Chanyeol już dobrze wie, który to jest. Pochylam się, by jeszcze raz na niego spojrzeć.
- Widzimy się na imprezie u Luie w piątek? - pytam z nadzieją, że tak.
- Mam nadzieję, że wcześniej.
    Uśmiecham się pod nosem, zabrzmiało to niesamowicie przyjemnie i odprężająco.
- Nie mam jak do ciebie zadzwonić ani ty do mnie. - Zauważam.
- Coś wymyślę - obiecał, przyglądając mi się. - Zawsze coś wymyślę żeby się z tobą zobaczyć.
    Prycham rozbawiony, rzucając mu jedynie "do zobaczenia" i trzaskami drzwiami.
    Po wejściu do hotelu od razu zakładam czarną kamizelkę z plakietką, która ma ułatwić gościom zwracanie się do mnie. Pracę zaczynam od odwiedzenia Kyungsoo w jego biurze, by zgłosić mu brak telefonu. Nie przyjmuje tego najlepiej, bo to oznacza utrudniony kontakt ze mną, kiedy będzie trzeba mi wepchnąć dzień roboczy w dniu, kiedy powinienem mieć wolne. Na szczęście oddycha z ulgą, gdy podaje mu numer Luhana jako chwilowy zastępczy. Z Luhanem widzę się codziennie, a nawet jakbym się z nim nie widział to jestem pewny, że po otrzymaniu wiadomości od mojego szefa dałby mi znać poprzez Facebooka albo przyjście do mnie. Po omówieniu z nim jeszcze kilku spraw wychodzę i kieruję się do recepcji, jako że zaczyna się moja zmiana. Dzisiaj jest dość ruchliwie w hotelu, co spowodowane jest weekendem. Sporo osób z Japonii, jak i Chin się u nas zatrzymuje, więc nie tylko muszę ich przyjmować, ale też wysilać się z językami obcymi, by ułatwić im zabukowanie pokoju. 
    Mijają godziny, a ja czuję się strasznie sfrustrowany na brak wiadomości od Chanyeola czy na brak możliwości pogrania sobie w jakieś gierki, kiedy hol staje się pusty. Zwykle w wolnych chwilach chwytam za telefon, a teraz jedyny jaki mam pod ręką to stacjonarny, który odzywa się raz na jakiś czas. Poza gośćmi dzwoni również mój szef, by o coś dopytać lub żebym coś sprawdził, ale tego dnia dzwoni również Yixing. Gdy tylko słyszę jego głos mam ochotę odłożyć słuchawkę, jednak nie mogę sobie na to pozwolić, bo miałbym przez to same problemy.
- Hotel Ksoo. Słucham?
- Baekkie - wypowiada, a we mnie trafia pierwszy raz poirytowanie. - Możemy się spotkać jak skończysz pracę? Przyjadę po ciebie.
- Chciałby pan zarezerwować pokój? - pytam, przenosząc wzrok na mojego kolegę z pracy, który zajęty jest przyjmowaniem jakiejś europejskiej rodziny.
- Zaparkuje przed hotelem i będę na ciebie czekał, w porządku? - pyta. - To ważne.
- Niestety nasz hotel nie jest w stanie panu zaoferować tego, czego sobie pan życzy, więc proszę poszukać w innych hotelach - mówię, a mój mechaniczny głos przyciąga kilka spojrzeń. - Osobiście mogę polecić panu hotel Hyunjin, znajduję się całkiem niedaleko uczelni, więc będzie miał pan blisko do pewnego studenta, który prawdopodobnie interesuje się tym samym co pan. Miłego dnia.
    Biorę głęboki wdech po odłożeniu słuchawki i zerkam na wyższego ode mnie bruneta. 
- Powinienem pytać?
- Nie. 
~~~
     Kiedy kończy się moja przerwa, wyrzucam opakowanie po jedzeniu, które zamówiłem wcześniej i opuszczam pomieszczenie dla pracowników. Przecieram oczy, przeczesuje włosy palcami i biorę głęboki wdech. Od zawsze uwielbiałem to miejsce, lubiłem wstawać, by przyjść tu i zrobić swoje, jednak w tej chwili czuję się strasznie znudzony i jakbym był tu za karę. Nigdy tak nie miałem i nie mogę tego zrozumieć. Kiedy byłem jeszcze z Yixingiem to oczywiste, że fajniej było spędzić z nim czas, niż pójść do pracy, ale mimo to nie czułem czegoś tak intensywnego jak teraz, kiedy moje myśli krążą wokół tego, że wolałbym być gdzieś z Chanyeolem, a hotel to ostatnie miejsce, w którym chciałbym się znajdować, stojąc na recepcji i przyjmując setki ludzi. 
    Przystawiam kartę do ekranu i wpisuje hasło, by zalogować się na moje konto i unoszę głowę, by napotkać się zaraz z białymi włosami i błąkającym się uśmiechem na twarzy. Ja jednak wcale się nie uśmiecham, czuję złość, bo przecież mu mówiłem, że nie mogę w trakcie pracy rozmawiać ze znajomymi. Już mam się odezwać, kiedy mężczyzna wyciąga w moją stronę dowód. 
- Chciałem wynająć pokój, - mówi, po czym dodaje - na jedną noc.
    Chrząkam zdezorientowany, patrząc raz na niego, a raz na dowód. 
- Baekhyun obsłuż gościa, a nie stoisz jak moja czekająca na rocznicowy prezent żona - rzuca Kyungsoo, przechodząc mi za plecami, by zaraz dobrać się do szuflady z kartami hotelowymi.
    Kiwam głową, patrząc za nim, po czym odbieram dowód i zaczynam przepisywać dane.
- Ma pan jakieś konkretne wymagania? - pytam, starając się ze wszystkich sił ukryć zdezorientowanie i zachowywać się profesjonalnie. 
- Żadnych - przyznaje, podpierając się o blat.
- Pokój dla palaczy?
    Chanyeol parska śmiechem, a ja przenoszę na niego wzrok. Bawi go, że pytam, chociaż dobrze znam odpowiedź.
- Przepraszam - chrząka i kręci głową. - Nie, nie palę. 
- W porządku - Wręczam mu dowód oraz kartę hotelową, a następnie wskazuje, w którą stronę ma się udać. - Pierwsze piętro, pokój numer cztery. Mam nadzieję, że pobyt w naszym hotelu będzie dla pana przyjemny. 
    Białowłosy dziękuję, po czym z uśmiechem kieruje się w stronę schodów. Nie spuszczam go ze wzroku, aż on sam ginie mi za zakrętem. Nie mam pojęcia co się właśnie wydarzyło, ale czuję się jakby to był sen. Stoję tak krótką chwilę, starając się po prostu zrozumieć.
- Baekhyun.
    Odwracam głowę w stronę mojego kolegi z pracy, który właśnie odkłada służbowy telefon.
- Gość spod czwórki ma problem i powiedział, że masz przyjść.