piątek, 2 września 2016

Don't miss your chance I 1

    Stoję pod prysznicem od kilku minut, a może i godzin. Nie mam pojęcia ile czasu już minęło. Skóra piecze mnie cały czas tak samo, a momentami mam wrażenie, że nawet coraz bardziej. Przy moich stopach leżą puste buteleczki po żelach do mycia ciała oraz papierki po nowo rozpakowanych kostkach mydła. Szoruję się bez przerwy, a mimo to obrzydzenie nie znika nawet na moment. Głowa pęka od masy wspomnień, których nie chcę w ogóle widzieć ani czuć. 
    Wypuszczam kostkę mydła i opieram się plecami o zimne kafelki na ścianie. Woda nieustannie się na mnie leje, a ja przejeżdżam dłońmi po twarzy. Wbijam tępo wzrok przed siebie i zawieszam go na lustrze. Na swoim odbiciu. Badam wzrokiem zaczerwienione od szorowania ciało, a następnie zatrzymuję się na pojedynczych malinkach. Są na szyi, na barkach i na klatce piersiowej. Mają różne kształty i rozmiary, ale wszystkie są tak samo intensywne mimo kilku dni. Ściskam lekko zęby, jednym ruchem zakręcam wodę i opuszczam kabinę. Nie łapię za ręcznik, nie wycieram się. Zatrzymuję się przy umywalce, o którą opieram ręce i pochylam się do przodu. Patrzę na lustro prosto we własne oczy, ale szczerze nie wiem czego w nich szukam. Są zaczerwienione od wylanych łez oraz podrażnione niejednokrotnym zetknięciem się z żelem. Kręcę głową, uznając to za odpowiednią reakcje na to jak wyglądam. Biorę bardzo głęboki wdech i po chwili trzymania go w płucach, wypuszczam. Sięgam po ręcznik, którym owijam się w pasie i wychodzę po drodze zgarniając mniejszy do osuszenia włosów. Idę przez moje nie za duże, ale przytulnie urządzone mieszkanie, zostawiając za sobą mokre ślady bosych stóp. 
Zatrzymuję się przy kanapie, pochylam głowę i biorę się za wycieranie mokrych kosmyków włosów. Kiedy uznaję je za wystarczająco suche, rzucam niedbale ręcznik na fotel i siadam. Opieram się o oparcie i patrzę na czarny ekran telewizora. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić, więc po chwili postanawiam się rozejrzeć po pomieszczeniu. Kiedy tylko zauważam ramkę ze zdjęciem, której nie powinno już tu być, wstaję i do niej podchodzę. Łapię ją w jedną dłoń i przejeżdżam kciukiem po chłodnej, lekko zakurzonej szybie. Ostatnimi czasy mało bywałem w swoim mieszkaniu, by zadbać o coś takiego jak starcie kurzy czy odkurzenie. Przyglądam się uważnie fotografii, która przedstawia sytuacje sprzed roku. Siedzę na kolanach Yixinga i ustawiam palce w "v". On obejmuje mnie w pasie jedną ręką i podgryza szczękę. W tle widać naszych znajomych, którzy próbują nam dla żartu zniszczyć wspólne zdjęcie i robią głupie miny. Na ich nieszczęście nam one nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie. 
Zaciskam zęby i cisnę ramką w podłogę. Szkło pęka, a papier się przekrzywia. Podpieram się ręką o półkę regału, wypuszczając z siebie głośno powietrze. Patrzę na nasze popękane twarze i stwierdzam, że wyglądają i tak lepiej niż moje serce. Opuszczam pomieszczenie, by po kilku minutach wrócić ubranym w dresy i luźny podkoszulek. Pod pachą trzymam kartonowe pudło, do którego wrzucam wszystkie fotografie, wszystkie kosmetyki stojące na parapecie w łazience, które do niego należą. Przechodzę przez wszystkie pokoje, w każdym zatrzymując się na dłużej bądź krócej. Najpierw rozglądam się i pakuję każdą rzecz, która jest jego bądź związana z naszą wspólną przeszłością. Później otwieram szafy, szafki i szuflady. Dokładnie przeglądam ubrania, dokumenty oraz wszelkie drobiazgi. 
    Gdy tylko karton jest wypełniony do tego stopnia, że nic się nie mieści, wychodzę na balkon i rozglądam się badawczo po okolicy oraz budynkach dookoła. Jest pusto, więc korzystam z okazji i bez najmniejszego wahania wyciągam ręce poza barierkę, puszczając to. Stoję, wsłuchując się w wyczekiwany przeze mnie dźwięk. Gdy huk dociera do moich uszu znikam z powrotem w mieszkaniu i zamykam za sobą drzwi balkonowe. Zasłaniam okna grubymi zasłonami, obracam się oraz patrzę po pomieszczeniu. Pozbycie się tych rzeczy przyniosło uczucie jakbym dokonał jakiejś niesamowitej zmiany, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło. Wszystko jest takie samo jak wtedy, gdy brałem prysznic. 
~~~
    Do drzwi mojego mieszkania ktoś się dobija. Wali pięściami na zmianę używając dzwonka. Leżę jeszcze parę minut, wpatrując się w sufit i liczę na to, że nachalna osoba sobie odpuści, jednak tak się nie dzieje. Wstaję, ciężko wzdychając i poprawiam spodnie. Wychodzę z sypialni zgarniając po drodze bluzę i ubieram ją w tym samym momencie co otwieram drzwi. Spoglądam na Luhana, który patrzy na mnie dość oburzonym wzrokiem. Przesuwam się po chwili robiąc mu miejsce, a on bez słowa wchodzi, kierując się w stronę salonu. Zamykam za nim, chowam dłonie do kieszeni i idę w to samo miejsce co on. Gdy wchodzę do środka, on stoi przy regale i dokładnie przegląda każdą półkę. Kiedy siadam i chrząkam, on odwraca się przodem do mnie i rozkłada ręce.
- Co się stało?
    Wzruszam lekko ramionami, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
- Rozstaliśmy się.

1 komentarz:

  1. Hej,
    och smutne, że się rozstali, Beakhun był bardzo szczęśliwy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń