czwartek, 1 września 2016

Nieszczęśliwy Krok l 13

Rozdział 13 - Tak jak dawniej



    Wróciliśmy do dormitorium, w którym byliśmy jako pierwsi. Dookoła panowała cisza, którą nawet w nocy ciężko było utrzymać. Chanyeol posadził mnie na kanapie, a ja wziąłem się za rozwiązywanie oraz ściąganie butów. Dłonie bolały mnie niemiłosiernie, ale czułem potrzebę przeprowadzenia jeszcze większej ilości prób. Chciałem ćwiczyć, choćbym nie mógł zginać potem palców. Miałem dla kogo się starać, cała masa ludzi liczyła na mnie i na zespół, który przeze mnie był ostatnio w tyle. 

    Chłopak zabrał ode mnie obuwie, a ja odchyliłem się i położyłem, przejeżdżając dłońmi po twarzy. Wsłuchiwałem się jak Sehun i Yixing omawiali coś związanego z płytą, próbowałem wyłapać jakąś datę bo nie znałem żadnych szczegółów, jednak nic o tym nie wspominali. Ciężko westchnąłem, czując jak kanapa lekko się zapada, a następnie skrzywiłem się, gdy udo Chanyeola przygniotło mi włosy i przypadkiem za nie pociągnęło. Uniosłem głowę, przyklepując czuprynę, a kiedy położyłem ją z powrotem, noga chłopaka wyszła mi naprzeciw. Poprawiłem się, przysuwając bardziej do niego i ułożyłem wygodnie potylice na jego twardym udzie. Palce chłopaka zaczęły wędrować między pojedynczymi blond kosmykami, a kiedy dotarł gdzie planował, sięgnąłem ręką i złapałem go, powstrzymując przed rozwiązaniem bandażu.
- Nie rób tego - poprosiłem, a on ciężko westchnął.
- Powinieneś to nosić tylko jak wychodzimy - stwierdził, zabierając rękę.
    Poprawiłem materiał na skroniach i powoli usiadłem. Pochyliłem głowę i oblizałem przyschnięte wargi, zastanawiając się nad tym. Powinienem się zacząć do tego przyzwyczajać, wiedziałem, że nie zawsze będzie czas żeby się bawić z zasłanianiem mi oczu bądź poprawianiem bandażu. Na koncertach nie mogliśmy przestać śpiewać jeśliby mi się zsunął albo podwinął. Przekręciłem się przodem do niego.
- Nie wiem czy nastawiłem się już na to wszystko psychicznie do tego stopnia żeby nie reagować jakoś dziwnie kiedy otworzę oczy i... nic nie zobaczę - kaszlnąłem, przecierając kącik ust. 
- Nawet jeśli, to nie jesteś wśród obcych - powiedział na co się wyprostowałem. - Jeśli coś zacznie się dziać to na pewno któryś z nas przy tobie będzie i ci pomoże. Wiem, że chcesz jak najwięcej zrobić sam, ale nie zamykaj się też namyśl żeby poprosić o pomoc. 
    Pokiwałem głową i na nowo ją pochyliłem, by dać mu łatwiejszy dostęp do supełka, który zrobił rano. Chanyeol nawet się nie zawahał, od razu wziął się za rozwiązywanie. Już po krótkiej chwili bandaż był w jego dłoniach, a moje powieki całkowicie odkryte. Wypuściłem z siebie głośno powietrze, a w moim brzuchu rozbudziło się stado motyli, które w jednej chwili postanowiły pomachać skrzydłami. To nie było jedno z tych pozytywnych skrętów w brzuchu, temu towarzyszyła masa stresu i nerwów. 
    Gdy zacząłem powoli unosić powieki, moja dłoń odruchowo drgnęła do przodu, ale zaraz została zamknięta w mocnym uścisku. Przełknąłem głośniej ślinę z każdą chwilą zwiększając siłę wytworzoną między naszymi dłońmi. Siedziałem prosto ze sztywno ustawioną głową jakbym przynajmniej wbijał wzrok w jeden punkt. Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc jak szepcze moje imię. 
    Usłyszałem kroki, więc obejrzałem się przez ramię, mając otwarte oczy. Nie spodziewali się tego widoku, bo momentalnie stanęli w miejscu i nawet się nie odezwali. Sam czułem się jak kaleka bez bandażu, ale musiałem chociaż spróbować. 
    Któryś z nich minął mnie i usiadł w fotelu.
- Kiedy oficjalnie przyznacie, że jesteście parą? - Chen prychnął rozbawiony, a ja odwróciłem głowę w jego stronę, unosząc lekko brwi. Chyba nie zrozumiałem. - No błagam, ostatnio zachowujecie się jeszcze dziwniej niż zwykle. Nawet teraz trzymacie się za dłonie!
    Często nam dogryzali, że byliśmy za głośno albo że droczyliśmy się ze sobą jak stare małżeństwo, ale chyba nigdy nie padło takie stwierdzenie. Nie byłem pewny czy żartował, czy mówił poważnie. Wysunąłem dłoń z tej większej i wstałem powoli. 
    Zacząłem macać meble dookoła i powoli ruszyłem w stronę wyjścia z salonu. Jeszcze nie próbowałem iść sam do kuchni, a chciało mi się pić. Robiłem małe kroki, które po krótkim czasie stały się o wiele pewniejsze oraz płynniejsze. Cieszyło mnie to, odczułem dzięki temu spore uderzenie pewności siebie. Byłem obserwowany, ale nie dziwiłem się im i nie miałem tego za złe. Kontrowali czy wszystko w porządku, ale nie rwali się do pomocy póki o to nie prosiłem. Zatrzymałem się, łapiąc za framugę drzwi i zwróciłem się do nich przez ramię.
- Moje oczy się jakoś zmieniły? - zapytałem, będąc ciekaw tego jak wyglądały.
    Pozostali chrząknęli cicho, wchodząc głębiej do pomieszczenia. 
- Nie, są prawie takie same - przyznał Jongdae, nie ciągnąc tematu.
- Prawie? - Zwróciłem się w jego stronę.
- Są... - przeciągnął.
- Trochę mniej się błyszczą niż zwykle - odrzekł Junmyeon, podchodząc do mnie.
    Pokiwałem lekko głową, próbując sobie to wyobrazić. Miałem o tyle łatwiej, że moja ślepota trwała stosunkowo niedługo. Widziałem w życiu naprawdę sporo, więc nie miałem problemu, by wyobrazić sobie to o czym mówili lub tego, w którym miejscu zatrzymaliśmy się z Chanyeolem na światłach w drodze ze sklepu. Wiedziałem jak wyglądam, jak wyglądali moi przyjaciele czy rodzina. Niektórzy nigdy nie mieli okazji zobaczyć własnego odbicia. To dawało mi porządnego kopa.

*** 
    Siedziałem w moim pokoju, przy biurku i grałem na keyboardzie, który użyczył mi Lay. Korzystałem z tego, że Park musiał pojechać na plan filmowy, a nikt poza nim nie czepiał się tego, że grałem. Yixing był zbyt wielkim pracoholikiem, by zwrócić mi uwagę, Sehun nie miał pojęcia o tym co działo się, gdy wyszli tak samo jak pozostali z zespołu. Mogłem na spokojnie poćwiczyć to co dotychczas umiałem zagrać perfekcyjnie, a w studio mi nie wychodziło. Gdy dociskałem opuszki palców do instrumentu, miałem wrażenie jakby miejsce klawiszy zastąpiły igły. Z boku leżała przygotowana miska z zimną wodą, w której moczyłem dłonie, a chwilę potem wracałem znowu do gry. Chciałem zagrać bezbłędnie oraz kilka razy pod rząd My turn to cry oraz My answer, jednak nie wychodziło mi to ani razu. Nie ważne gdzie zrobiłem błąd, nie zaczynałem od tego miejsca, a od początku. Moim zamiarem było przejście czysto od początku do samego końca. 
    Zaciskałem mocno dłonie na kolanach i pochylałem głowę, ciężko dysząc ze złości oraz zmęczenia. Zrezygnowałem z kolacji na rzecz prób, nie chcąc przerywać aby nie zaburzyć transu, który dopadł mnie podczas gry. Zresztą i tak nie utrzymałbym niczego w dłoniach, a wolałem uniknąć sytuacji, w której chłopaki byliby tego świadkami. Miska z wodą od dawna leżała gdzieś na podłodze, ale ja nie traciłem czasu na szukanie jej i podnoszenie. Dmuchałem w dłonie, ocierałem je o spodnie bądź rozciągałem palce, a następnie wracałem do naciskania w klawisze. Gdy zauważyłem, że popełniam coraz więcej idiotycznych błędów postawiłem na krótką przerwę, by ręce odpoczęły. W głowie cały czas odtwarzałem rytm, który powinienem zagrać, a pod nosem szeptałem tekst piosenki. Wypuściłem z siebie głośno powietrze, wyprostowałem się i zacząłem od nowa. Położyłem ostrożnie palce na gładkich klawiszach i naparłem na nie. Dźwięk nie był czysty, a melodia w ogóle nie była tą, którą powinienem zacząć. Zacisnąłem zęby i zrzuciłem keyboard jednym ruchem. Wszystko co pojawiło się w zasięgu moich rąk, leciało na ziemie bądź na boki. Gdy wstałem krzesło upadło z hukiem, a ja miałem ochotę zacząć głośno krzyczeć. Paliło mnie od środka, czułem się cholernie nieporadny. Nie byłem w stanie zagrać czegoś w czym byłem jeszcze jakiś czas temu najlepszy. Moje palce boleśnie pulsowały, a ze złości zaczynało kręcić mi się w głowie. Uderzyłem w biurko dłońmi, a następnie pięściami. Zamachnąłem się kilka razy silnie i szybko, uderzając o deskę. 
- Heej! Hej! - Usłyszałem za plecami, zaraz po tym jak drzwi huknęły o ścianę. Zostałem momentalnie mocno objęty od tyłu, a po moich policzkach spłynęły niekontrolowanie łzy. Skuliłem się w objęciu, gdy kolana ugięły się pode mną. Przycisnąłem dłonie do twarzy i zacisnąłem mocno powieki. Wzięcie oddechu stało się problematyczne, po prostu szlochałem. - Już, już!
    Pokręciłem mocno głową, przyciskając spód dłoni do oczu. Ścisnąłem zęby, odkąd tylko przebudziłem się w szpitalu nie chciałem płakać. Nie chciałem pokazywać innym jak wszystko we mnie pękło od środka. To miało zostać tylko i wyłącznie we mnie, a następnie po prostu zaginąć gdzieś tam głęboko. Ta histeria nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego. 
- Baekhyunie. 
    Zamarłem w bezruchu i opuściłem ręce wzdłuż ciała. Rozchyliłem piekące oraz spierzchnięte usta, oddychając przez nie głęboko. Wisiałem całym swoim ciężarem w objęciach Chanyeola, który nie puszczał mnie nawet na moment ani nie ruszał się. Czekał aż się uspokoję oraz zacznę na nowo nad sobą panować. Przyszło to z chwilą, ale ja przez ten czas po prostu stałem sztywno. Nie mogłem sobie przypomnieć kiedy ostatnio mnie tak nazwał. 

    Siedzieliśmy na łóżku jak to mieliśmy kiedyś w zwyczaju, nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego jak brakowało mi tych wspólnych chwil, tego siedzenia po nocach. Zajadaliśmy się słodkościami, które Park poznosił z kuchni oraz pokoi chłopaków. Z laptopa leciała jego playlista, muzyka szła naprawdę cicho i tylko w celu tła naszych rozmów. Nie rozmawialiśmy o niczym skomplikowanym czy istotnym, chociaż może powinniśmy. Brunet po prostu ze mną siedział i skupiał moje myśli na czymś innym niż na tym co się wydarzyło niespełna godzinę temu. Zajął się moimi palcami, które jak twierdził były całe sine i drżące, ale to akurat świetnie czułem. Nie wiedziałem nawet kiedy przyzwyczaiłem się do siedzenia z uchylonymi powiekami, wsłuchiwałem się w jego słowa i to samo z siebie wyszło. 
Emocje opadły, zostały jedynie napuchnięte od płaczu policzki, sine palce oraz wciąż drżący oddech. 
    Położyłem się i ułożyłem głowę na poduszce, kładąc przedramię na czole i głęboko odetchnąłem. Chanyeol zajął miejsce obok mnie, gdy tylko zgasił światło. Myślałem nad zbliżającymi się nagraniami do płyt. Chciałem mieć już to za sobą, chciałem żebyśmy w końcu ze wszystkim ruszyli, a nie ciągle stali w miejscu. Wszyscy tego potrzebowaliśmy, musieliśmy wyjść z tej niezręcznej strefy, którą tworzyło moje ograniczenie. Musiałem się go pozbyć raz a porządnie, bądź chociaż zmniejszyć go do minimum. 
    Wsunąłem nogi pod kołdrę, a ręce pod poduszkę. Przymknąłem oczy mimo, że nie zrobiło mi to żadnej różnicy. Było tak samo.  
- Baekhyunie. 
    Rozchyliłem usta, wypuszczając z siebie cicho powietrze. Przekręciłem po chwili głowę w jego stronę. Był bardzo blisko mnie. 
- Dawno mnie tak nie nazywałeś - zauważyłem.
- Wiem, ostatnio sobie to uświadomiłem.
    Pokiwałem lekko głową, cały czas mając odwróconą twarz w jego stronę. W powietrzu unosiła się cisza, jednak nie była ona ciężka bądź niezręczna. Była przyjemna oraz odprężająca. 
- Myślisz, że faktycznie zachowujemy się jak para? - zapytał, przerywając ciszę.   
    Nie rozumiałem co Jongdae miał namyśli, twierdząc że zachowujemy się jak para. Nigdy nie robiliśmy niczego nadzwyczajnego bądź typowego dla par. Czuliśmy się po prostu swobodnie w swoim towarzystwie i tyle. 
- Nie, dlaczego? - Wzruszyłem lekko ramionami. - Zachowujemy się tak samo jak inni. 
    Chanyeol zawiercił się, cicho wzdychając. Ten temat robił się coraz bardziej dziwny. Przekręciłem się na bok, tyłem do niego i wtuliłem w poduszkę, wcześniej zarzucając kołdrę na swoje ramiona. 
- Wiesz... myślę, że gdyby nie to, że jesteś facetem to mógłbym się w tobie zakochać - przyznał po chwili. - Bylibyśmy parą jakiej nigdy nie będziemy tworzyć z żadną dziewczyną. Nie umiem być przy nikim innym tak swobodny jak przy tobie.
    Milczałem, udając że śpię. Długo jeszcze leżałem, myśląc nad tym co powiedział, podczas gdy on sam odpłynął do krainy snów. Nie mogłem się nie zgodzić z jego słowami. To była prawda. 

Zasnąłem z myślą, że gdybyśmy obydwoje nie byli heteroseksualni, nasza miłość na pewno byłaby jedną z tych, której każdy zazdrości. Byłaby wieczna.    

3 komentarze:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, no trochę to przypominają parę, tak się zastanawiam czy przypadkiem Chanyeol się w nim nie podkochuje, ale dobrze, że może na niego liczyć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, hejka,
    wspaniały rozdział, zastanawiam się czy przypadkiem Chanyeol się w Baykunie nie podkochuje, ale to dobrze, że może na niego liczyć...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka, hejeczka,
    wspaniale, przypadkiem Chanyeol się w Baykunie nie podkochuje? ale dobrze, że może na niego liczyć...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń